Sprzedawca rozkręcany na śrubki
Nie sprzedaję. Kupuję. Ale nie jest mi obojętne: jak i od kogo. I gdy oceniam tego, od kogo kupuję, to ja mam rację, nie on. Dlaczego? Bo obowiązuje proste prawo wzajemności.
Nie sprzedaję. Kupuję. Ale nie jest mi obojętne: jak i od kogo. I gdy oceniam tego, od kogo kupuję, to ja mam rację, nie on. Dlaczego? Bo obowiązuje proste prawo wzajemności.
Kilka lat temu kierowałem działem sprzedaży i marketingu dużej drukarni. Aby mocno zaznaczyć swą obecność na rynku, należało zaistnieć na najważniejszych platformach reklamowych. Po trzech latach obecności na nich doszedłem do wniosku, że koszty są niewspółmierne do efektów i w kolejnym budżecie zmniejszyłem przeznaczone na to środki. Kiedy przyszedł czas odnowienia umów, zaplanowałem sobie półgodzinne spotkania z przedstawicielami trzech firm.
Większość ludzi boi się sprzedaży samej w sobie. Sprzedaży rozumianej jako prowadzenie rozmów z klientami i przekonywanie ich do zakupu produktów czy usług, które chcemy im zaoferować. Pół biedy, gdy mówimy o sprzedaży do klientów wstępnie zainteresowanych, czyli np. do leadów pozyskanych na targach, konferencjach czy chociażby poprzez LinkedIn. Kiedy jednak pada stwierdzenie „sprzedaży na zimno”, do klientów, którzy pierwszy raz mają styczność z firmą sprzedawcy, zaczyna się prawdziwa panika.