Gdy miałem dwadzieścia kilka lat, pojechałem do klienta omówić potencjalny kontrakt opiewający na 4,65 mln zł netto (budowa marketu). Mój kontrahent reprezentował korporację z tysiącami pracowników w kilku krajach. W drodze na spotkanie naszła mnie refleksja, że być może moje białe trampki, dżinsy i biały T-shirt, które były moim standardowym, codziennym strojem „służbowym” nijak się będą miały do tego, jak ubierają się w tej firmie. Zwłaszcza że byłem umówiony z jednym z członków zarządu. Na przebranie się było jednak za późno.
Sytuacja była dla mnie nowa: zatrudniałem co prawda kilkudziesięciu pracowników, miałem własne biuro projektowe, jako jeden z nielicznych na rynku (w mojej skali działalności) obsługiwałem inwestycje w systemie projektuj–buduj, działaliśmy szybko. Pracowałem jednak głównie dla firm prywatnych, wręcz rodzinnych biznesów i tam czułem się jak ryba w wodzie, w końcu sam taki biznes prowadziłem. Wiedziałem, co jest dla moich klientów ważne, na co postawić w rozmowach, jak funkcjonować w tym znanym mi świecie.
A tutaj zgłasza się do mnie ogromna organizacja i mówi, że chce ze mną pracować długofalowo. Wtedy pomyślałem, że warto spróbować – ale nie przyszło mi do głowy, by zmienić swój standardowy dress code.
Pozostałe 83% artykułu dostępne jest dla zalogowanych użytkowników serwisu.
Jeśli posiadasz aktywną prenumeratę przejdź do LOGOWANIA. Jeśli nie jesteś jeszcze naszym Czytelnikiem wybierz najkorzystniejszy WARIANT PRENUMERATY.
Zaloguj Zamów prenumeratę Kup dostęp do artykułuMożesz też zobaczyć ten artykuł i wiele innych w naszym portalu Sprzedaz 24. Wystarczy, że klikniesz tutaj.